- 12 groszy
Jeszcze do przedwczoraj „12 groszy” kojarzyło mi się wyłącznie z piosenką Kazika, a co za tym idzie – beztroskim, z dzisiejszego punktu widzenia, czasem młodości. Niestety przedwczoraj nastąpiła gruba zmiana i teraz przez kolejne dwadzieścia lat będzie mi się ono kojarzyć z „wolnym rynkiem” i knajakami w gułagach.
Wpis ten nie powinien się wydarzyć. W normalnym świecie nie zaszłaby taka sytuacja, a ja nadal żyłbym sobie w beztroskiej naiwności. Ale świat który nas otacza – jak pewnie sami wiecie – daleki jest od normalności.
Jeżeli życie rzuca w ciebie cytrynami, musisz z nich zrobić lemoniadę. Uwielbiam te kołczowe powiedzonka. A jednak zrobię z tego gunwa lemoniadę właśnie. Rozpocznę tym wpisem cykl, który miałem zamiar zainicjować w dalekiej przyszłości.
Zaczęliśmy bowiem jakiś czas temu budowę domu. Wiadomo – kto w Polsce się buduje, ten w cyrku się nie śmieje. Po głowie od początku chodziła mi myśl, aby nasze przypadki spisać ku potomności, ale zamiast tego kolekcjonowałem je tylko w pamięci. Przedwczorajszy syf dał mi takiego kopa, że wreszcie się przełamałem i zacznę snuć opowieść o naszych perypetiach.
Do rzeczy. Jednym z wielu pytań, na jakie należy odpowiedzieć podczas stawiania chałupy jest takie: „czym będziesz palił w piecu”. Tłumacząc na dzisiejszy język: „co wybierzesz do ogrzewania domu i dlaczego tak bardzo chcesz pompę ciepła”. 40 lat życia nauczyło mnie jednego – jeżeli ktoś w Polsce usilnie przekonuje mnie, że coś jest absolutnie najlepsze, wyłacznie dla mojego dobra i grzechem jest tego nie wziąć, to trzymam się od tego z dala. Jest bardzo duża szansa, że własnie ktoś chce mnie orżnąć.
Jeżeli mówią tak politycy to szansa z 96% wzrasta do 99.9%.
A dziwnym trafem teraz wszyscy – od architektów, przez instalatorów aż do przysłowiowego pana z taksówki namawiają, żeby pakować się własnie w elektryczność. Pompa ciepła i rekuperacja to Ziemia Obiecana Mieszkalnictwa, a kto tego nie ma jest niepostępowy i będzie żałował.
Naszym (Moni i moim) zdaniem przy dzisiejszej koniunkturze, rządzie i galopujących cenach energii żałować będziesz na cokolwiek się zdecydujesz, ale pomyśleliśmy sobie – „Niemcy nie mogą za długo jechać na rezerwie, albo wrócą do węgla, albo znów do ruskich i ich gazu”. A wiadomo – jak niemiaszki wrócą do gazu (a jak od ponad 80 lat pokazuje historia, osobliwie ich do niego ciągnie), to ten znów będzie ekologiczny i cudowny. Decyzja: jedziemy zatem z gazem!
Spółka gazownicza PSG podeszła do naszych próśb z życzliwością. Rura biegła wzdłuż działki, to dobrodusznie, za niecałe cztery tysiaczki, postanowili nas podłączyć.
Żona wymyśliła sobie, że żółta skrzynka podłączeniowa nie będzie pasowała do firanek
i czy nie dałoby rady jakiejś ciemniejszej, mniej rzucającej się w oczy. Dałoby radę, odpowiedziała Spółka w osobie Pani obsługującej nasze podanie. Możemy nawet przywieźć własną skrzynkę. Takie cuda na rynku chodzą po jakieś osiem stówek, więc oni nam stówkę spuszczą z usługi, a my możemy sobie mieć jaką chcemy. Ale proszą, żeby przemyśleć czy nam się to aby opłaca. Oczywiście Pani powiedziała to z figlarnym uśmiechem. Zostaliśmy z żółtą.
Parę miesięcy później Spółka przysłała fachowców od rury. Ci uwinęli się całkiem sprawnie, a po robocie dostaliśmy fakturę opiewającą na 3521,12PLN. Widzisz te 0,12 PLN? Ja nie widziałem.
A co gorsza, nie widziałem ich podczas robienia przelewu. Zamiast 3521,12, wpłaciłem na rzecz Spółki 3521 złociszy. Termin hojnie dali na 14 dni, ale juz po kilku otrzymaliśmy „Przypomnienie przed terminem zapłaty”, w którym uprzejmie przypominali o zbliżającym się terminie zapłaty:
Wszystko pięknie. Przypominają, że mamy fakturę i jeżeli już zapłaciliśmy to możemy tego maila olać. Olaliśmy, bo chciałem zapłacić dopiero w grudniu. Drugiego grudnia wpłaciłem omyłkowo 3521PLN, dokonując niedopłaty o wartości 0.000034 (około trzech tysięcznych części procenta) całości kwoty.
Wyobraź sobie nasze zdziwienie, gdy tydzień po terminie dostaliśmy wezwanie do zapłaty. „W związku ze stwierdzonymi zaległościami, wzywamy do zapłaty należnej nam kwoty zgodnie z poniższym zestawieniem” I kwotą do zapłaty… 3521,12PLN.
Ki za czort wodę mąci, myślę sobie, ale ok, sprawdziłem przelewy i namierzyłem winowajcę. Szybki telefon do PGS, konsultantka powiedziała mi wszystko, oprócz tego ile mam zapłacić. Wiedziałem, że niedopłata to 12 groszy, ale ile wynoszą ustawowe odsetki? Może grosik? Zapłaciłbym dla pewności groszy dwadzieścia, ale pewnie wtedy będą niezadowoleni w drugą stronę i zaczną się przepychanki z oddawaniem. Zapłacę ile trzeba i nie więcej.
Jako, że telefonicznie nie mogli mnie zidentyfikować, aby podać mi kwotę do zapłaty, to gdy napisałem maila, to już mogli i kwotę podali. Zostało 12 groszy. Zapłaciłem i już chwilę później dostaliśmy kolejnego maila:
Zdrażniłem się trochę i bez większego namysłu dosadnie odpisałem. Tym razem odpowiedzi nie było, do eskalacji nie doszło. I wiem co powiesz.
„Paweł, Paweł, Paweł, cały czas powtarzasz że mieszkasz w Polsce, a jeszcze się nie nauczyłeś? Czym tu się denerwować?”.
Ale już mówię czym – poważna spółka, gigant gazowy, nie potrafi poprawnie wysłać maila. Straszą odsetkami od dwunastu groszy. Nie informują ile jest niedopłaty. Każą ponownie wpłacać całą kwotę. Straszą skierowaniem sprawy do sądu. Pani Raczek (nazwisko zmienione) zamiast ruszyć tyłek, zadzwonić i miło przypomnieć, że nastąpiła pomyłka, pisze maile w których nic nie mówi. Na co liczy? Że ktoś wpłaci im ponownie całą kwotę? Bo na pewno nie na to, że jej mail pomoże w czymkolwiek. Trzeba dzwonić, pisać maile, ustalać i konsultować. Aby wreszcie przelać tę gigantyczne dwanaście groszy.
Ale to norma. To pierwszy wpis z cyklu „budowa domu”, ale napisany po pół roku tejże budowy. Przez ten czas widziałem dużo gorsze rzeczy, toteż i zero zdziwienia. O części z nich opowiem już niedługo, (prze/za)praszam z góry.