Postęp panie, postęp. W naszym kolorowo-uśmiechniętym świecie wszystko tak ładnie do przodu pędzi. Jeszcze niedawno, trzy lata temu, pisałem o utalentowanej ciężarówce z penisem dopuszczonej do startu w Igrzyskach Olimpijskich w Tokio. Niestety, Laurel Hubbard z Nowej Zelandii zepsuła wszystko. Zaczęła z wysokiego „c”, rwania na 125 kg co dawało jej mocną szansę na co najmniej olimpijskie srebro. Ale pechowo spaliła wszystkie trzy podejścia i zakończyła występ jako nieklasyfikowana. Piszę – pechowo – ale oczywiście pech to pojęcie względne. Emily Jade Campbell (srebro) i Sarah Robles (brąz) na pewno się z tego cieszą.
Zawistne cis-dziwki bez krzty empatii dla szczytnej idei międzypłciowej rywalizacji!
Na szczęście czas szybko pędzi i mamy kolejne igrzyska. Te zaczęły się świetnie, od pokazów jakich świat nie widział, a to dopiero początek (końca). Wczoraj transbokserka z Algierii ubogaciła świat sportu sprzedając strzała swojej rywalce, przez co ta zrezygnowała już po czterdziestukilku sekundach walki.
Komentatorka miała na tyle taktu (albo bała się, żeby jej nie wywalili jak Babiarza) i nie wiedziała z czego przegrana, Angela Carini, jest tak bardzo niezadowolona. A ta, jak typowa, zawistna baba, nie podała ręki swojej oprawczyni (tzn. rywalce oczywiście), rozbeczała się i mrucząc pod nosem „to niesprawiedliwe” uciekła z hali.
Do boksu to trzeba mieć jaja, nikt jej tego nie powiedział???
Imane Khelif z Algierii udowodniła, że je ma* i wygrała, czego tu nie rozumieć i o co się obruszać?

A teraz poważnie, bo ja tak mogę godzinami. Zarówno ironicznie, jak wyżej, jak i poważnie – jak niżej. Trzy lata temu pisałem że to nie fair. Kobieta to kobieta, facet to facet i absolutnie niedopuszczalna jest rywalizacja obu płci. Inaczej sport kobiecy nie ma najmniejszego sensu.
Trudno mi sobie wyobrazić jak bardzo rozżalona mogła być Carini gdy przez decyzję prezesuniów MKOLu wchodzi na ring z facetem. Gdy traci cztery lata przygotowań, możliwość spełnienia swoich największych marzeń sportowych.
I dobrze jeszcze, że to nie była jakaś większa waga, bo gdyby startowała w superciężkiej, to tego typu czysty strzał na twarz od stukilowego faceta mógłby jej zmieść głowę z szyi. Jej decyzja o poddaniu się była dobra, ale nie bardzo dobra.

JEDYNĄ SŁUSZNĄ decyzją w sytuacji gdy banda pacanów robi sobie szyderę z kobiet jest bojkot tychże zawodów. WSZYSTKIE zawodniczki powinny nie wychodzić na ring i zbojkotować te pieprzone igrzyska. To przecież i tak teraz już nie ma sensu kto wygra. Jeżeli dopuszczas się transów to startu z kobietami, to nie są już zawody kobiece. Medale nie mają żadnego sensu i mogę się założyć że za paredziesiąt lat wszyscy będą myśleć tak samo.
Bo to nie może trwać wiecznie.
Z jakiegoś powodu „elyty” usiłują nam obrzydzić osoby transseksualne. Nawet ja, który nigdy nie miałem problemów z homoseksualistami, transseksualistami oraz innymi stami, teraz jestem bardzo z ich powodu wzburzony. Mimo, że wiem, że to nie wina całej społeczności, to „elyty” konsekwentnie i ochoczo dają mi mocne, częste sygnały coraz bardziej wpływające na moje nastawienie do osób o odmiennej orientacji.
Jednocześnie feministki, prujące się o wszystko gdy tylko można mieć pretensje do heteroseksualnych, białych mężczyzn, dziwnym trafem siedzą cicho gdy właśnie ogromny obszar kobiecego sportu przejmowany jest przez cyniczne stworzenia narzucające innym swój tok myślenia.

Czekam cierpliwie.
Trzy lata temu ciężary, w tym roku boks. Czekam na pierwszą śmierć kobiety na ringu. Czekam na rekordy ustawione przez transów w taki sposób, że NIGDY nie będą mogły zostać pobite przez kobiety. Czekam na moment, kiedy „elyty” zrozumieją, że wpędziły nas w takie bagno, że wyjście z niego graniczy z cudem i może się odbyć jedynie za pomocą bardzo radykalnych środków.
Do zobaczenia za cztery lata. Ciekawe, czym zaskoczą nas kolejne Igrzyska Olimpijskie. Choć od teraz można śmiało pisać „igrzyska olimpijskie” – wielkie litery do nich na pewno nie pasują.
*Tak, wiem. Obecność chromosomu XY to bardziej skomplikowana materia niż takie proste hasełka. Jednak cały ten wpis ma na celu przedstawienie postępującego zjawiska, nie konkretnego, pojedynczego przypadku.