Czasem nie warto wiedzieć zbyt wiele. Interesowanie się prawdziwym znaczeniem słów niekoniecznie może wyjść na dobre, Tobie czy też Twojemu rozmówcy. (Swoją drogą zastanawiałem się długo, czy zaimki z poprzedniego zdania zapisać wielką literą – cały czas mam problem, czy piszę do Ciebie, jako Ciebie konkretnie, czy może do ciebie – nieznany, bezosobowy konsumencie moich treści:) Wybacz zatem, jeżeli jestem niespójny w tej materii).
W dzisiejszych czasach coraz mniejsze znaczenie, mam wrażenie, ma wypowiadanie się zgodnie z zasadami poprawnej polszczyzny. „Ale bynajmniej nie muszę wziąść do ręki książki, bo oglądnę to sobie na komputerze” nie razi być może tak bardzo jak kiedyś, sam nie wiem. W każdym razie jednak tego typu błędy nie utrudniają komunikacji w większym stopniu. Co myślę o tak mówiących dyskretnie przemilczę, bo w końcu też nie jestem bez winy, nie będę kamieniował samego siebie.
Są jednak błędy wynikające z zupełnej nieznajomości słów i używania ich w taki sposób „jak wszyscy”. Jeżeli po drugiej stronie znajdzie się osoba, które to prawdziwe znaczenie zna, może dojść do, zabawnych najczęściej, nieporozumień.
Samo „bynajmniej” jest jednym z najlżejszych przykładów. Potocznie używane jak zamiennik „przynajmniej”, w rzeczywistości powinno ono wzmacniać negację. Jego potoczne użycie najczęściej nie ma sensu i od razu wiadomo, że używająca go osoba po prostu nie wie co mówi.
Gorzej, jeżeli rozmawiamy niezobowiązująco o teorii Darwina z kimś, dla kogo „teoria” to coś na kształt hipotezy. Osoba taka będzie zaciekle tłumaczyć, że darwinizm nie ma żadnego potwierdzenia, skoro „to tylko teoria”. Przerabiałem to i wiem, że tego rodzaju nieporozumienia mogą być bardzo przykre. Szczególnie jeżeli rozmawiasz z osobą którą bardzo szanujesz.
To jednak nadal tylko pierwszy krąg piekielny.
Głębiej mamy słówka grubszego kalibru. „Spolegliwość”, chociażby. Gdy jeszcze oglądałem telewizję było to jedno z ulubionych przezwisk używanych przez polityków. (Pokazuje to jak długo telewizji już nie oglądam, teraz słownictwo polityków zbliża się do knajackiego slangu urków z gułagu). I jeszcze niedawno sam usłyszałem tego typu słowo skierowane w moim kierunku. Interlokutorowi chodziło o danie mi do zrozumienia, że jestem zbyt uległy, a ja głupi myślałem, że chwali moją niezawodność i chęć niesienia pomocy.
W słowniku PWN czytamy, że tego typu słowa mają dwa znaczenia – pierwotne i potoczne, przy czym to drugie ma tzw. aprobatę normatywną czyli tak bardzo zakorzeniło się w naszej kulturze, że poprawne jest ich użycie w obu tych znaczeniach – problemem jest tylko to, że najczęściej tylko z kontekstu wiesz, o które znaczenie chodziło.
Ze zjawiskiem tym wiąże się jeszcze jedno hasło – „hiperpoprawność” czyli „unikanie form zgodnych z normą językową na rzecz […] form pozbawionych aprobaty normatywnej, ale postrzeganych przez mówiącego jako lepsze”. I chwilę zastanawiałem się, czy w ogóle zaczynać ten wpis. Ale przecież nie uważam któregoś ze znaczenia słów „teoria”, czy tym bardziej „spolegliwy” za lepsze. Wręcz przeciwnie – szczególnie to ostatnie jest tak rzadko używane i przez to tak absolutnie obojętne, że wcale nie zmartwiłaby mnie całkowita zmiana znaczeń formy pierwotnej i potocznej.
Do głosu dochodzi tylko moja niechęć do jakichkolwiek niejednoznaczności. Bardzo lubię, gdy słowa dokładnie opisują to, co chcemy przekazać. To bardzo trudna sztuka, którą cały czas zgłębiam. A tego rodzaju dwuznaczności na pewno nie pomagają. I chyba nie można z tym nic zrobić.
Osoba znająca znaczenie pierwotne danego słowa najczęściej zna też znaczenie usankcjonowane przez ogół i nie powinna mieć problemów z rozróżnieniem intencji mówiącego. Jest zatem szczęściarzem i w ogóle nie powinien się handryczyć, że coś mu nie pasuje 😛
Być może słowa, które teraz są dwuznaczne, w przyszłości zmienią całkowicie swoje znaczenie i za sto lat tylko historycy językowi będą pamiętać, że „spolegliwy” oznaczało kiedyś kogoś sumiennego. Tak jak dziś niewielu wie, że „kobieta” oznaczało kiedyś „tę, która służy przy korycie (zajmuje się chlewem)”, czy jeszcze bardziej ogólnie: niewiastę lekkich obyczajów.
Na koniec warto zauważyć, że w tekście tym nawet nie podniosłem tematu homonimów, bo to za proste. I proszę mi z poprzedniego zdania nie imputować jakichś niecnych podtekstów 😉
A na dokładkę mały spis ciekawych słówek z takim właśnie podwójnym znaczeniem. Nie wszystkie są używane tak jak „teoria”, ale każde jest na swój sposób ciekawe. Dodałem do nich krótkie komentarze, które potraktuj z przymrużeniem oka – wiem, jestem dziadersem z lat osiemdziesiątych i miej na to wzgląd :):
Alternatywa
Ciekawe słowo „matematyczne”, bo odnoszące się do logiki. Tam słowo to oznacza alternatywę nierozłączną, czyli sumę logiczną. Z kolei w języku potocznym używa się go w odniesieniu do alternatywy rozłącznej, czyli wyboru jednej z dwóch wykluczających się możliwości.
Ostatnio zaś alternatywa nabrała jeszcze jednego, „nierealnego” znaczenia. Alternatywna rzeczywistość czy historia, wskazują, że alternatywa może oznaczać coś nierealnego, co nigdy nie zaszło. Patrz też: „alternatywka”, czyli młodzieżowe słowo roku 2023 (jako dziewczyna o „alternatywnych” upodobaniach, cokolwiek miałyby one znaczyć).
Atencja
Atencja to szczególny szacunek okazywany jakiejś osobie. Obecnie często używany jako zamiennik słowa „uwaga”. Np. „słuchać z atencją”. Oczywiście ma to związek z wszechobecnym, ślepym zafascynowaniem angielszczyzną – w tym konkretnym przypadku słowem „attention”. Jeżeli idzie o mnie to słowa „atencja” używam najczęściej w określeniu „atencyjna kurwa”, określając tym wyrażeniem osobę za wszelką cenę usiłującą skupić na sobie uwagę otoczenia. Innymi słowy, wpadam w ten głupi trend angielszczenia naszego dziedzictwa.
Dedykowany
Książka z dedykacją. Dedykowana czyli ofiarowana komuś przez autora jako wyraz oddania, szacunku lub miłości. Z kolei teraz najczęściej używamy go w znaczeniu „stworzony lub przypisany do jednego, konkretnego celu”. Serwer dedykowany to serwer przeznaczony np. na cele hostingu www. Może on też oznaczać, że dedykowana rzecz została zrobiona na zamówienie – ale niekoniecznie na dowód wdzięczności lub uznania, lecz raczej po prostu za jakąś tam cenę 🙂
Epicki
Epika, od zawsze kojarząca mi się z liryką i dramatem, w dzisiejszych czasach kojarzy mi się z ograniczeniem umysłowym kalek używających tego słowa w znaczeniu „cudowny, najlepszy, wspaniały”. Jak się tak dłużej zastanawiam, to nie tyle drażni mnie to drugie użycie, co raczej tłumaczenia z języka angielskiego, gdzie jeden do jednego tamtejsze „epic” tłumaczy się na „epicki”. Coś jak ich „billion” i nasz miliard.
Kolaboracja
Mega ciekawe 😛 Pierwotnie kolaboracja oznaczała po prostu współpracę. Z łaciny – „ko”, czyli „razem” i „laborare” czyli „pracować”. Podczas II Wojny Światowej słowo to zmieniło znaczenie i stało się nacechowane negatywnie, a kolaborant stał się najgorszym śmieciem. I wiedząc o tym (albo i nie?) słowo to znów zaczyna być używane w tym nienacechowanym kontekście czystej współpracy. Oczywiście znów swój udział ma w tym język angielski, czy też raczej zachłystujące się nim chłystki.
Kurdupel
A to wstawiłem tu tylko dlatego, że urzekła mnie jego historia. Kiedyś kurdupel oznaczał krótki nóż, potem krótką szpadę, a od tego już niedaleka droga do pogardliwego określenia człowieka niskiego wzrostu. Ale jest i druga interpretacja. Wymów głośno „Coeur de peuple” i pomyśl o „sercu ludu” czyli przydomku nadanemu Napoleonowi Bonaparte 🙂
Oportunista
Oportunista w przeświadczeniu wielu ludzi to osoba nie zgadzająca się z ustalonym porządkiem, buntownik. Rzeczywistość jest mniej wzniosła. Oportunista to ktoś kto zmienia poglądy jak rękawiczki, mówiąca i zachowująca się w sposób przynoszący jak największą korzyść. Pamięaj o tym, nazywając kogoś „wiecznym oportunistą”.
Posiadanie (a fu – psa)
O, to perełka. Posiada się zwykle coś o dużej wartości materialnej. Rezydencję. Obligacje skarbowe na milion złotych itp. Można też posiąść wiedzę tajemną o orgonitach i reptilianach. Można nie posiadać się z radości na przykład. Ale nie można posiadać cukierka albo syfilisu.
Jest jednakże jeszcze jedno, o wiele starsze, znaczenie słowa „posiąść”. Oznaczało to współżycie z (zazwyczaj?) kobietą. Dodając dwa do dwóch, na stwierdzenie „posiadam psa” można odpowiedzieć tylko: „a jak często?” i od razu dzwonić na policję, zgłaszając czyn zabroniony.
Premiera
Z francuskiego: „pierwsza”. Dotychczas oznaczało pierwsze przedstawienie utworu szerszej publiczności. Kiedyś premierę miał spektakl teatralny czy operowy, dzisiaj może ją mieć wszystko. Nowy model BMfu, gra komputerowa, płatki śniadanowe ekipy.
Premierka z kolei to nie premiera karty micro SD a feminatyw od słowa „premier” czyli pierwszy minister. I niby słowa powinny dokładnie oddawać rzeczywistość, ale jakoś nie mogę się przyzwyczaić do tego typu nowinek jak „premierka”, „ministra” czy „gościni”. W końcu można powiedzieć „pani premier”. A co Ty o tym myślisz?
Pretensjonalny
Zachowanie pretensjonalne to zachowanie nienaturalne, sztuczne, przesadnie wyszukane – do tego stopnia, że aż śmieszne. A jednak pretensjonalność wielu osobom kojarzy się z osobą mającą żal i urazę do kogoś. Prawdopodobnie dlatego, że samo „pretensja” ma więcej niż jedno znaczenie. To najczęstsze – czyli żal i uraza, ale też i mniej znane czyli „roszczenia do czegoś”. Np. Bezprym miał pretensje do tronu jedenastowiecznej Polski.
Umowa śmieciowa
Dla jednych np. umowa-zlecenie, dla innych umowa o pracę. Najbardziej niejednoznaczne słowo w zestawieniu 🙂
Takich słów i zwrotów jest dużo, dużo więcej i miałem ogromną frajdę wynajdując je dla Was. Niestety, całego słownika nie przepiszę, zainteresowanych zapraszam na sjp.pwn.pl tam można przeczytać wiele ciekawych dyskusji na temat języka.
Fajny artykuł 🙂
Jak widać nie cała przyjemność po mojej stronie 🙂