Od dobrych kilku lat furorę robi powiedzenie „póki nie było Internetu, tylko rodzina wiedziała, żeś debil”. Oglądając przedstawienia, przemówienia i wypowiedzi różnych ludzi – znanych czy też nie – mamy wrażenie, że dużo lepiej zrobiliby oni, w ogóle się nie odzywając.
Jeżeli jest to jakiś „nołnejm” z miasta oddalonego o 500 kilometrów, lub celebryta (co za słowo…) rzygający swoją mądrością, to jeszcze pół biedy. Gorzej, jeżeli chcesz się zapaść pod ziemię, słuchając swojego przełożonego.
Jakiś czas temu napisałem artykuł o „middle-managemencie”. Z założenia prześmiewczy, jednak mający korzenie w rzeczywistości. Pokazałem tam krzywą rozkładu normalnego, którą równie dobrze można dopasować do dużej klasy rzeczywistych zjawisk przyrodniczych. Nie chcę tutaj ciągnąć tego tematu, bo „tezy” tam zawarte raczej się nie bronią, a żart powtarzany dwa razy przestaje być śmieszny.
Problem pojawia się, gdy zdajesz sobie sprawę, że głupota/niekompetencja (co gorsze?) ludzi zarządzających Twoją pracą nie jest tylko przedmiotem do żartów, ale realnie na Ciebie wpływa.
Wyobraź sobie zatem, że Twój siioł zwołuje zebranie całego oddziału. Mnóstwo ludzi zgromadzonych w jednym miejscu. Każdy ma jakieś oczekiwania. Jeden chce, aby to już się skończyło, drugi traktuje to jako przerwę w pracy, jednak większość sądzi, że spotkanie takie powinno coś ze sobą nieść.
Przemówienie rozpoczyna się i po chwili słyszysz już tylko szum. CEO mówi, mówi, mówi, jednostajnym, monotonnym głosem pozbawionym emocji…
„(…) Jednakże, jako osoby techniczne, często zaniedbujemy fakt, że nasze działania muszą być zgodne z etycznymi i moralnymi normami. Nasza praca powinna być nie tylko efektywna i skuteczna, ale również zgodna z zasadami etyki i wartościami, które reprezentujemy. W dzisiejszych czasach, coraz większa uwaga jest poświęcana kwestiom związanym z etyką w pracy, a decyzje, które podejmujemy, wpływają na wizerunek przedsiębiorstwa, w którym pracujemy. Dlatego, jako osoby techniczne, powinniśmy działać zgodnie z wartościami i zasadami, które reprezentujemy. Nasza praca nie powinna polegać jedynie na wykonywaniu zadań, ale również na tworzeniu pozytywnych relacji z klientami i partnerami biznesowymi. Dlatego, zachęcam Państwa do refleksji nad naszymi działaniami i wyborami, które podejmujemy, abyśmy mogli być dumni z naszej pracy i osiągnięć. (…). Jednym z najważniejszych wyzwań, z którymi mierzymy się w dzisiejszych czasach, jest zagadnienie zrównoważonego rozwoju. Jako osoby techniczne, mamy duży wpływ na środowisko naturalne i musimy działać w sposób, który pozwoli nam zmniejszyć nasz negatywny wpływ na planetę. Powinniśmy dążyć do minimalizacji zużycia zasobów naturalnych oraz ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. Nasze działania powinny przyczyniać się do osiągania celów zrównoważonego rozwoju, takich jak walka z globalnym ociepleniem, ochrona bioróżnorodności czy zapewnienie równości społecznej. W ten sposób, jako osoby techniczne, możemy przyczynić się do stworzenia lepszego i bardziej zrównoważonego świata dla przyszłych pokoleń. (…)”.
Czujesz się jak Mowgli w splotach Kaa, hipnotyzowany jego oczami. Stajesz się senny i nie możesz się ruszyć. Stoisz, nudzisz się, wiercisz, i patrzysz na zegarek, którego wskazówki zastygły w swojej drodze do celu.
Pan najwyższy ma umiejętność mówienia o wszystkim w dowolnie zadanym czasie. Jeżeli spotkanie ma trwać godzinę, on przez godzinę będzie mówił. Ma trwać dwie? Będzie mówił dwie. I nie ważne do kogo ma gadać – czy stanie przed inżynierami oprogramowania, czy przed górnikami, on niespeszony, ubrany elegancko, acz niedbale, wypełni czas swoim głosem z dokładnością do jednej minuty.
Jakieś pytania? Odpowie na wszystkie. Odpowiedzi może i nie będą związane z pytaniem, ich wartość merytoryczna będzie żadna, ale żaden pracownik nie poskarży się, że nie został wysłuchany. Zgodnie z tym starym żartem:
Jasiu pyta się ojca: - Tato, ile kilometrów ma Nil? - Nie wiem. - A kto to był Jan Henryk Dąbrowski? - Nie wiem. - A stolicą jakiego państwa jest Madryt? - Jasiu nie męcz tatusia - prosi matka. - Nie stresuj dziecka, kochanie. Jak się nie będzie pytał, to niczego się nie dowie.
Znasz takiego CEO?
Ja miałem nieprzyjemność poznać. Co ciekawe, gdy siedzieli w wieżach z kości słoniowej i nie bratali się z plebsem poniżej, wszystko było w porządku. Nic nie wiedząc o jego pracy i umiejętnościach, nie mogłem mieć o nic pretensji. I taki słodki status quo mógłby utrzymywać się całe lata, gdyby nie z własnej, nieprzymuszonej woli, CEO nie postanawiał, że dobrze byłoby opowiedzieć nam, maluczkim, o tym jak jest wspaniale.
Nie wiem tylko, dlaczego ktoś, kto z założenia powinien mieć kupę umiejętności miękkich, ma kupę.
Nie rozumie, że okrągłe, nic nieznaczące słowa może i sprawdzają się w politycznych rozgrywkach na górze, ale serwowane inżynierom, których główną umiejętnością jest myślenie i analizowanie, wydają się one dokładnie takie jakimi są – miałkie i uwłaczające inteligencji.
Spędzając wszystkich w jeden kojec i każąc im przez godzinę stać i wysłuchiwać steku banialuk narażasz się, drogi CEO, na (delikatnie mówiąc) śmieszność. Szanuj swoich podwładnych, doceń ich dobrym słowem – to zawsze pomaga. Jeżeli nawet chcesz, to wygłoś krótkie przemówienie (skoro już nie umiesz inaczej). Ale każde takie przydługie bajdurzenie naprawdę znacząco obniża morale załogi. Widzi ona Twoją nieporadność, mijanie się z rzeczywistością i z każdą kolejną minutą, każdym wypowiedzianym okrągłym zdaniem, poziom frustracji rośnie. Po wszystkim okazuje się, że dużo mądrzej byś zrobił, gdybyś się w ogóle nie odzywał.
Następny razem przygotuj się lepiej.
Pomyśl, czy chcesz powiedzieć coś, co zaciekawi Twoich pracowników, a nie tylko Ciebie. Okraś to ciekawymi slajdami, a potem odpowiedz na pytania szczerze i bez krętactw (dużo lepiej odpowiedzieć „Nie wiem. Zadałeś ciekawe pytanie, zanotuję je i wrócę do Ciebie z odpowiedzią” niż trzy minuty odpowiadać kompletnie nie na temat, pokazując że albo nie zrozumiałeś pytania, albo masz pytającego za debila). Pracownicy to docenią, a Ty będziesz miał więcej czasu na to co CEO zwykle robią jak mają czas.
Czego Tobie i sobie życzę. Twój oddany Paweł.
„Kochany pamiętniczku. Dziś dałem kolejne świetne wystąpienie. Moi podwładni mnie kochają. Brawo ja!”
W artykule opisałem przejaskrawione (mam nadzieję) wizerunki „menedżmentu” oraz inżynierów. Ani góra nie jest taka kiepska, ani dół taki błyskotliwy (jako całość). I zawsze trafi się rodzynek bądź czarna owca. Podoba mi się jednak, że jestem dość spójny z tym co napisałem dwa lata temu w poście „Mów prawdę swoim pracownikom”. Nie podoba mi się zaś, że drugi raz poczułem, że taki artykuł jest mi potrzebny. Jakieś wydarzenia musiały mnie solidnie napiętnować. Do trzech razy sztuka? Oby jednak nie.