Wczoraj miałem egzamin. Ustawiony punktualnie na 12AM CEST. Minutę przed południem siadłem przy komputerze i zacząłem odliczanie. Byłem nieźle przygotowany, więc z pewnością czekałem. Czekałem. I czekałem.
Bardziej zorientowani wiedzą już, że czekałem nadaremno. Ponieważ spóźniłem się na test o całe dwanaście godzin, a 12:00AM to nie południe a środek nocy.
Tak więc, jeżeli chcesz zapamiętać godziny w stylu anglosaskim używając „sposobu” i myśląc, że jeżeli 11AM to 11 przed południem, wtedy 12AM to dwunasta w południe, to robisz to źle 🙂
Dlatego odrobina teorii:
AM = a.m. = ante meridiem (łac.) = przed południem
PM = p.m. = post meridiem (łac.) = po południu
Gdy już to wiemy, sprawa 12AM jest równie zagmatwana jak i przedtem.
12:00 a.m. = 00:00 => niby coś w tym jest, 12 przed południem to oczywiście północ. Ale z drugiej strony jest to zarazem dwunasta po południu 🙂
Podsumowując: nie sądzę by roztrząsanie sensowności anglosaskich jednostek miało jakąkolwiek wartość. Należy po prostu pamiętać, że są dziwni i uważać gdy tylko ma się z nimi do czynienia.
Życzę Wam nie spóźniania się na egzaminy i lecę pisać maila do platformy egzaminacyjnej 🙂
PS. Egzamin był bardzo techniczny i w ogóle nieciekawy. Jeżeli chcesz poczytać o szkoleniu (i późniejszym egzaminie), które zrobiło na mnie duże wrażenie i naprawdę wiele mi dało, to możesz to zrobić we wpisie o ProCognicie i wartościach SCRUMa.