Jestem automatykiem z wykształcenia. Gdy podjąłem swoją pierwszą pracę w IT wiedziałem, że muszę się wiele nauczyć. Wybrałem, naturalne dla mnie, przyswajanie wiedzy z książek. Jednak dopiero gdy zmieniłem sposób czytania, poczułem wyraźny wzrost stosunku czasu zainwestowanego w czytanie do zapamiętanych (i, co ważniejsze, zrozumianych) wiadomości.
TL;DR Jak lepiej czytać? Nauka w parach jest dużo efektywniejsza od samotnej. Ustalcie dzienną ilość przeczytanych stron i codzienne spotkania na ich przedyskutowanie.
Teraz, gdy wiesz już wszystko, zacznę swoją opowieść 🙂
Jako początkujący programista przez jakiś czas uczyłem się „z powietrza”. Nie umiałem tak dużo, że codziennie wychodziłem z pracy bogatszy o nowe wiadomości. Jednak jak to zwykle bywa, krzywa przyswajania wiedzy zaczęła się wypłaszczać i niechybnie skończyłbym jako wyrobnik w manufakturze, przypięty na długie lata do swojej małej taśmy produkcyjnej. Na szczęście równolegle zacząłem kupować i czytać książki programistyczne – na początek nieśmiertelny Troelsen, potem inne ściśle związane z czysto techniczną stroną programowania.
Kiedy jednak zobaczyłem, że za cyplem klepania kodu rozciąga się nieprzebrane Morze Programistów, znalazłem też inne pozycje – pierwszy był chyba Steve McConnell ze swoim Kodem Doskonałym. To była pierwsza książka, którą przeczytałem w parze.
Stało się tak, ponieważ w innym międzyczasie skumplowałem się w firmie ze starszym (odrobinę wiekiem, dużo bardziej doświadczeniem) kolegą, który także chciał się rozwijać. Od słowa do słowa, od kawy do kawy ustaliliśmy, że chcemy czegoś więcej. Kupiliśmy sobie dwa egzemplarze książki, ustaliliśmy dzienny cel w postaci 12-15 stron (w zależności od układu rozdziałów) i rozpoczęliśmy czytanie.
W ciągu doby należało przeczytać te kilkanaście stron, ale magia polegała na tej półgodzinie spędzonej w pokoju konferencyjnym pod koniec szychty. W jej trakcie akapit po akapicie porównywaliśmy swoje zakreślenia i dyskutowaliśmy nie tylko o tym, jakie to fajne rzeczy znaleźliśmy, ale także o tym czy autor ma rację i dlaczego. Omawialiśmy scenariusze nie opisane w książce, porównywaliśmy je z przykładami z życia. Wszystko to sprawiło, że czytanie książki potrwało kilka miesięcy, ale za to do dziś pamiętam, a co ważniejsze – stosuję – zasady w niej zawarte.
Później były Uncle Boby, Pragmatyczni, Mangusta i wiele, wiele innych. Wszystkie je przerobiliśmy od deski do deski i uważam, że były to najefektywniej spędzony na nauce czas w mojej karierze. A jedyne czego potrzebowałem to kolegi, z którym mogę się dogadać, ale którego myśli wędrują po innych torach niż moje. Można takiego znaleźć nawet w niewielkim biurze.
Zachęcam Cię zatem do spróbowania i eksperymentowania.
Wskazówki, których mogę udzielić:
- Troje to już tłok. We dwójkę łatwo się zsynchronizować, dogadać czas i miejsce. Jeżeli jest Was trzech, musicie się dużo bardziej postarać i są dużo większe szanse że coś nie wyjdzie. Nauka straci na efektywności a w końcu być może stwierdzicie, że jest nieopłacalna.
- Wybierajcie mądrze. Kupujecie dwa egzemplarze książki i spędzacie nad nimi więcej czasu niż normalnie – dobry tytuł zwróci się z nawiązką. Jeżeli jesteście na początku Waszej drogi programistycznej, postawcie na polecane pozycje. Jeżeli zaś bardziej zaawansowani, to sami wiecie czego chcecie 🙂
- Raczej książki nie czysto techniczne. Pewnie np. uczenie się Dockera w taki sposób też ma sens, ale węszę potencjalne problemy – nauka taka na pewno musi być związana z warsztatami itp. – to dodatkowe utrudnienia, które mogą pokrzyżować plany. Ale jeżeli Wam się uda – to pewnie nauczycie się więcej niż sami. Jak zwykle – nie spróbujesz, nie dowiesz się.
- Na dyskusję można wykorzystać czas pracy. W firmach, w których dotąd pracowałem, normą były nielimitowane przerwy na lunche, kawy i papierosy. Nigdy nie miałem oporów, by podczas kawy siąść gdzieś wspólnie i porozmawiać. Ostatecznie można czytać po 5 stron dziennie, dzięki czemu rozmowy będą krótsze.
- Nie celujcie w zbyt wiele stron dziennie. Nasz limit to do 20 stron, ale zazwyczaj nie przekraczaliśmy 12-15. Dwudziestki zdarzały się gdy np. rozdział się kończył czy coś w tym rodzaju. Nigdzie nie trzeba się spieszyć i jeden dzień więcej spędzony przy tytule nic nie zmieni.
- Nie musisz być programistą by czytać książki symulatnicznie. Znajdź partnera, który chce się nauczyć tego co Ty i do boju.
- Książki można czytać także w domu, i także w domu znaleźć do czytania partnera.
- Partnerów do czytania literatury pięknej znajdziesz w lokalnym dyskusyjnym klubie czytelniczym. Sam nie należę, ale z ploteczek wiem, że to świetny sposób na przeczytanie czegoś czego normalnie byś nie czytał, a potem porozmawianie na temat lektury z interesującymi ludźmi spoza standardowego kręgu przyjaciół/kolegów.
Stosowałeś czytanie w parach? Masz jakieś uwagi? Na pewno inni czytający skorzystają, jeżeli umieścisz je w komentarzach. Dzięki!