Courage. Focus. Commitment. Respect. Openness. Wartości SCRUMa. Po angielsku jeszcze to jakoś brzmi – od biedy ujdzie. Ale już przetłumaczone na polski od razu zaczyna wyglądać jeszcze bardziej pompatycznie i nadęcie. Przede wszystkim człowiek czuje, że tak wielkimi słowami jak „odwaga”, „szacunek” czy „oddanie” często mydli się ludziom oczy i przykrywa braki danego rozwiązania. I tak pewnie myśli duża część ludzi czytających choćby Scrum Guide. A przynajmniej ja tak myślałem, gdy go czytałem. Do czasu szkolenia.
Bo właśnie to, że zrozumiałem sens stojący za tymi słowami – podwalinami SCRUMa – uważam za swój największy zysk z całego szkolenia ProCognity, o którym pisałem ostatnio. O tym będę dziś starał się opowiedzieć.
Nie potrafię odtworzyć momentu, gdy SCRUM stał się dla mnie taką fasadą maskującą braki procesowe. Pewnie nałożyły się na to lata trwania w tych samych złych schematach.
I nie chodzi o to, że jedna firma robiła to źle i się zniechęciłem. To raczej wszystkie nie robiły tego w taki sposób, aby było dobrze.
Częste bolączki, takie jak nudne odpytywania podczas „daily” – „wczoraj zrobiłem buga numer 23445, zacząłem feature 4563, nie mam żadnych przeszkód, idę dalej spać”. Retrospektywy, które nic nie wnosiły – zniechęcony pisałem nawet kiedyś o nich na blogu. Myliłem się. To wszystko działa i może działać, jeżeli tylko zrozumiemy, że najważniejsze w SCRUMie nie są formułki, a wartości.
Ostatnio rozmawiałem z moim przyjacielem. Pracujemy razem i miał on okazję zobaczyć jak zmieniło się moje podejście do SCRUMa przez te dwa dni szkolenia. Z osoby „robiącej swoje”, źle nastawionej do spotkań nie zostało już nic.
Teraz moją ideą jest pięć słów odzwierciedlających wartości SCRUMa i wynikające z nich konsekwencje.
Najtrudniejsze w artykułach i przewodnikach jest to, że nie przenoszą one emocji i charyzmy. Ciężko, czytając np. broszurę, zostać porwanym do czynu. Niektórym pisarzom się to udaje, ale jednak dużo łatwiej zrobić to na żywo, po prostu mówiąc i tłumacząc swoją ideę ludziom. Stąd tak często podkreślam jak to „szkolenie Procognity zmieniło moje postrzeganie”.
Nieprzypadkowo – wcześniej czytałem książki i artykuły o SCRUMie, ponieważ byłem przekonany, że „miliony much nie mogą się mylić”
i skoro tak dużo ludzi na to stawia, to musi być dobre. Przeczytałem Scrum Guide, znałem wszystkie artefakty SCRUMa, jego aktywności, aktorów – wszystko. I co z tego? Dopiero gdy ktoś w prostych, porywających słowach wyjaśnił mi, że to ważne, ale nie najważniejsze, zrozumiałem o co w tym wszystkim chodzi.
I nie, nie jestem świetnym pisarzem. Nie potrafię tych porywających słów powtórzyć w artykule. Dlatego tak często wspominam tutaj szkolenie, żeby przynajmniej w taki sposób podkreślić, że to jednak da się zrobić. Wystarczy porozmawiać, czerpać wiedzę od odpowiednich ludzi.
„Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.”
Napisano to wieki temu. Słyszałem to dziesiątki razy. A teraz potrafię odnieść to do siebie. Ty, czytelniku z pewnością także widzisz nawiązanie do mojego wpisu. To uczucia, wartości, które nami powodują, potrafią przenosić góry. Samo odbębnienie standupu codziennie nie ma żadnego znaczenia.
Nauczenie ludzi, że powinni być wierni wartościom leżącym w centrum idei SCRUMa spowoduje, że wszystkie formy same się poukładają w taki sposób, aby były jak najbardziej efektywne.
Ludzie odważni i oddani, skoncentrowani na celu, szanujący kolegów i siebie oraz otwarci na to co mówią inni to złote bryłki, które sprawny scrum master może wyłuskać z błota złych nawyków, niechęci, lenistwa i zniechęcenia.
Tego Wam jak najbardziej życzę.
PS. Dodałem ten wpis do cyklu seniorskiego, ponieważ uważam, że wartości SCRUMa pokrywają się z tymi wymaganymi od „senior devów”.