Ten wpis jest dość długi i aby uwypuklić najistotniejsze punkty, zmieniam jego układ na: część środkową, podsumowanie oraz wstęp. Chciałbym, żeby czytający (a nuż trafi się jakaś władna osoba) mógł w miarę bezboleśnie przejść przez przemyślenia uczestnika dużego koncertu rockowego, wczuć się w jego położenie i, być może, wykorzystać je przy organizacji następnej imprezy. Chciałbym, żeby dowiedział się jak nie organizować koncertów.
Cały tekst powstał po udziale w koncercie zespołu Rammstein organizowanego 24.07.2019 w Chorzowie. Byliśmy na nim z żoną i tak jak wspaniałe było samo show, tak niesamowicie przykre było oczekiwanie na niego. Spowodowane to było, według mnie, organizacją na zasadzie „jesteśmy zgodni z ustawą i nic więcej”, przez co wielu uczestników do koncertu nawet nie doczekało (bo zemdlało). Mam nadzieję, że w przyszłości organizacją tego typu przedstawień będą się zajmowali ludzie, którzy koncerty lubią i chodzą na nie, a nie tylko czerpią z nich zyski.
Lista zauważonych błędów
Niekompetentna obsługa
Ludzie (najczęściej bardzo młodzi) w odblaskowych kamizelkach (ale jeszcze nie ochroniarze, nie wiem jak dokładnie ich nazwać) nie potrafili poinformować o najprostszych sprawach. Nie wiedzieli np. jak dostać się do najbliższej otwartej bramy wejściowej. Co gorsza, nie wykazywali oni chęci pomocy, odsyłając do ochrony. Nie było to bardzo uciążliwe, ale na pewno dość frustrujące, biorąc pod uwagę że pogoda – upalne słońce – nie sprzyjała robieniu kilometrów.
Nieprzemyślany układ kontroli wejścia
Po przejściu pierwszej bramki (na szczęście pani ochroniarz często powtarzała przez tubę, że kontroli biletów będzie kilka i żeby nie chować biletów po pierwszej), udaliśmy się do punktu opaskowania. Nie został on dobrze przemyślany, ponieważ było tam wiele stanowisk, ale ustawionych wzdłuż trasy, a nie w poprzek. Większość ludzi zatrzymywała się na pierwszym punkcie, który był oblężony i tworzyła się do niego długa kolejka, zamiast równomiernie rozdzielać się na wszystkie punkty. Przez to ostatni opaskujący nudzili się okrutnie, pierwsi mieli bardzo dużo pracy, a do tego stworzyła się kolejka – której nie powinno być, gdyby ktoś przemyślał sprawę.
Niekompetentna ochrona
Na szczęście nie zaobserwowałem w ochronie osób niepełnosprawnych. Jednak osoby niepełnosprytne jak najbardziej. Pierwszym zgrzytem była awantura o torbę, którą pewien chłopak chciał wnieść na stadion. Torba była większa niż dozwolone A4 (o zakazach za chwilę), ale pusta. Chłopak chciał za wszelką cenę wnieść ją do środka, ochrona najpierw dość stanowczo starała mu się to wyperswadować. Jednak ochroniarze nie zachowali zimnej krwi i w momencie, gdy chłopak powiedział, że i tak wejdzie, ci zaczęli go szarpać i próbować wyprowadzić poza bramki. Chłopak był jeden i dość chudy, a ochroniarze to dwóch tęgich panów. Niestety, nie potrafili wyszarpać chłopaka poza bramki, a tamten krzyknął kilka razy aby go nie dotykali, no i zaczął się bronić – czyli także szarpać z nimi.
Ostatecznie skończyło się to pogryzieniem ochroniarza, chłopak uciekł, a już na płycie żona zauważyła go jak przechodził z kubeczkiem piwa bezalkoholowego.
Rozpuścił włosy i zdjął czerwoną koszulę, po czym wszedł inną bramką. Samo zdarzenie było może żenująco-śmieszne, ale pokazuje wyraźnie co byłoby, gdyby sprawiający kłopoty uczestnik nie był sam i miał złe zamiary. Skoro ochrona nie potrafiła obronić siebie, ponieważ obce jej były zasady obezwładniania itp., to z całą pewnością nie potrafiłaby obronić postronnych uczestników zdarzenia – a w końcu po to głównie się ją zatrudnia.
Niejasny regulamin
Regulamin, który określał co wolno wnosić, a co nie, skonstruowany był bardzo niestarannie i nieprzemyślanie. Podejrzewam, że był on raczej podkładką potwierdzającą, że koncert jest zgodny z ustawą o imprezach masowych, niż czymś co realnie miało ułatwić życie uczestnikom i ochronie.
Nie można było wnosić m.in.:
Butelek dowolnego rodzaju
Rozumiem, że oficjalnie to dlatego, żeby ludzie nie rzucali butelkami w tłum. Miało to jednak bardzo złe skutki. Brak wody w połączeniu z temperaturą na płycie oraz dymem papierosowym powodował omdlenia. Gdy omdleń było już sporo, sami organizatorzy zaczęli rozdawać butelki z wodą. Co prawda bardzo niewiele (nie mieli więcej? przestraszyli się?), ale nawet te kilka oznacza, że sami nie potrafią dostosować się do zasad, które stworzyli. W myśl regulaminu zamiast rozdawać butelki powinni podawać kubeczki z wodą (dostępne w sprzedaży) – tyle, że było to niemożliwe w takim tłumie.
Taki zakaz butelek to zresztą niezły biznes – 8 złotych za kubek (pół litra?) wody, przy może trzydziestu tysiącach ludzi, daje co najmniej ćwierć miliona przychodu na samej wodzie. Warto (dosłownie) nie pozwalać na wnoszenie żadnych butelek zamiast przemyśleć w jaki sposób umożliwić ludziom wnoszenie napojów (pojemniki w stylu camelbacków?).
Butów z metalowym zakończeniem
Oczywiście martwy przepis, do którego chyba tylko ja się zastosowałem.
Tworzenie tego rodzaju zakazów sprawia, że na resztę spogląda się z przymrużeniem oka i człowiek zastanawia się – skoro ten przepis jest martwy, to może inny też?
Jest oczywiste, że na koncert grupy takiej jak Rammstein ludzie idą w strojach odzwierciedlających ten typ muzyki – w bluzach z ćwiekami, w butach z blachami i tak dalej. Po cholerę pisać, że nie wolno, skoro wolno?
Albo, jeżeli już się napisze, to należy to respektować – inaczej rodzi się w uczestnikach przekonanie, że całe te przepisy są tylko „dla picu” i nic więcej.
Toreb większych niż kartka papieru
Ponieważ, jak wiadomo, bomby mają rozmiary TallBoy’a i w tak małych plecakach się ich nie wniesie. W tym przypadku kolejny raz nie popisała się ochrona. Albo ślepo wykonywała polecenia, lub wręcz przeciwnie – w ogóle się do nich nie stosowała. We wspomnianej wyżej utarczce poszło właśnie o worek, który rozłożony miał rozmiary większe niż A4, a po zwinięciu był mały jak pięść. Z kolei już na płycie widzieliśmy ludzi z plecakami rowerowymi, już na pierwszy rzut oka większymi od kartki z bloku. Czyli można było, jeżeli tylko trafiło się na odpowiednio myślącą (lub mającą gdzieś regulamin) osobę z ochrony.
Aparatów z wymienną optyką
Podczas gdy kompakty i telefony komórkowe były dozwolone. Oczywiste niedopasowanie przepisów do rzeczywistości, jak pokazuje choćby przykład Sony RX100 VI. Obecnie kompaktami można robić naprawdę prześwietne zdjęcia z koncertów, tak więc tego rodzaju ograniczenia wydają się odrobinę archaiczne. Jeszcze pół biedy, gdy życzy tak sobie gwiazda światowego formatu (jak Rammstein właśnie). Gorzej, gdy tego rodzaju wymagania ma podrzędny teatrzyk występujący na wolnym powietrzu.
… a depozyt płatny 50 PLN
Co doskonale wpisuje się w kubek wody za 8 PLN i niestrzeżony parking za stówkę.
To wszystko pokazuje wyraźnie, że organizatorzy poszli „po taniości”, organizując ekipę, w której znalazły się osoby niekompetentne, często nie myślące i ślepo przestrzegające regulaminu, interpretując go po swojemu albo wręcz nie stosując się do niego – do wyboru do koloru.
Długie godziny w upale, dymie papierosowym, bez butelki wody przy sobie było dla wielu ludzi nie do zniesienia i albo rezygnowali, wychodząc na obrzeża, albo mdleli. Jeżeli tak ma wyglądać preludium do dobrej zabawy na świetnym koncercie, to plan się powiódł.
Podsumowanie
Co zamiast?
Nie jestem pewien jak odpowiedzieć na to pytanie – jest tyle studiów związanych z bezpieczeństwem, że na pewno są od tego specjaliści, którzy jednocześnie uczestniczą w koncertach i znają bolączki nie tylko z punktu widzenia ochrony, ale także uczestników. Tutaj zabrakło własnie spojrzenia z tej drugiej strony – fana czekającego w trudnych warunkach wiele godzin na koncert.
- Na pewno chciałbym doradzić dokładne przemyślenie regulaminu i konsekwentna jego realizacja.
- Umożliwienie wnoszenia wody w zamkniętych pojemnikach na płytę – są rozwiązania, które to umożliwiają, jednocześnie nie powodujac zagrożeń dla publiczności.
- Skrócenie do minimum czasu oczekiwania na koncert. Od 17 do 20, to aż trzy godziny, które z pewnością mogły zostać skrócone, a każde pół godziny mniej to naprawdę dużo w takiej sytuacji.
Mam nadzieję, że organizatorzy – zarówno tego koncertu, jak i innych dużych wydarzeń, wezmą sobie te słowa do serca. W końcu zadowolenie uczestników dla nich także może się opłacić. A wdrożenie tych trzech powyżych punktów nie powinno być trudne i jednocześnie bardzo owocne.
Wstęp (lub zakończenie)
Wraz z żoną byliśmy ostatnio na chyba najlepszym koncercie dotąd (ale uważam, że Hunter ma większy potencjał, tylko niestety mniej kasy). Do Chorzowa zawitał Rammstein – gwiazda, której z pewnością przedstawiać nie trzeba. Działo się to w ramach ich wielkiej trasy koncertowej i jeżeli tylko masz okazję, aby nabyć bilety na ich występ za rok w Warszawie, nie zwlekaj i bierz – koniecznie. Niestety, nie ma róży bez kolców i tak jak wspaniały był sam koncert, tak tragiczna była jego organizacja (jak zazwyczaj zresztą) – dlatego chciałem powiedzieć o niej kilka słów z perspektywy szeregowego widza.
Na koncert dojechaliśmy prosto z gór, w których postanowiliśmy trochę pospacerować. O 15 zaparkowaliśmy na parkingu w pobliżu stadionu i kilkanaście minut później byliśmy już na miejscu. Szybko zajęliśmy kolejkę i to była ostatnia szybka czynność tego popołudnia. Kolejek było cztery, po dwie do każdej z dwóch bram wpuszczających na płytę. Po dwóch godzinach czekania nie byliśmy już na końcu, ale prawie że na początku kolejki – za nami stał grzecznie tłum niesamowicie barwnej publiczności.
Wpuszczanie na płytę przebiegło dość sprawnie i jakieś dwadzieścia minut po 17 zajęliśmy świetne miejsce niedaleko sceny.
Było tak dobre, że teraz pozostawało tylko czekać i patrzeć jak cwani potrafią być ludzie przeciskający się pod scenę, a także obserwować omdlenia sąsiadów.
Tak – powiedziałem „omdlenia”, ponieważ było dość ciepło, co w połączeniu z tonami dymu papierosowego oraz praktycznie brakiem napojów (wyjaśnię wkrótce) sprawiło, że co bardziej delikatni widzowie zaczęli omdlewać. Dla niektórych był to koniec koncertu.
Na szczęście my jakoś wytrzymaliśmy i liczyliśmy minuty do 20, kiedy to miał zagrać zespół supportujący gwiazdę wieczoru – Duo Jatekok. Niestety, po pięciu godzinach stania w rosnącym ścisku nie mogliśmy w pełni docenić walorów ich gry. A mówiąc bez ogródek – wg mnie wybór tej grupy był nietrafioną decyzją Rammsteina.
Na szczęście, dziewczyny grały tylko 40 minut i stanowiły jakieś tam urozmaicenie do momentu właściwego koncertu (mimo to, wolałbym urozmaicenie w postaci bardziej pasującego artystycznie zespołu).
Gdy na scenie pojawił się Rammstein, wszystko to poszło w niepamięć. Zespół dał radę i ich ponad dwie godziny gry minęły jak z bicza strzelił – nie było tam miejsca na nudę czy narzekania, a sam ogień – dosłownie i w przenośni. Mega koncert.
I po kilku latach nadal będę pamiętał jak grali tego wieczoru. Będę też pamiętał jak się wtedy naczekałem i nacierpiałem. Stojąc na płycie miałem wiele godzin na przemyślenie sobie tego tematu i przyglądanie się błędom (wg mnie) popełnionym przez organizatora. Być może spisanie ich pozwoli komuś władnemu na analizę i wyciągnięcie wniosków na przyszłość. Jest to w interesie każdego widza, dlatego jeżeli masz jakieś uwagi dotyczące tego artykułu, daj znać – w miarę możliwości postaram się go uzupełnić.