Jerzy Kukuczka to postać niezwykła. Dotychczas znałem go tylko z historii, sporadycznie wspominanych w różnorakich mediach. Góry od zawsze mnie fascynowały, a nasz najsłynniejszy himalaista miał naprawdę barwne, choć niezmiennie związane z górami życie. Dla każdego amatora alpinizmu (a Polaka w szczególności) jego biografia to lektura obowiązkowa.
Mimo znaczenia Kukuczki, książek o nim jest jak na lekarstwo. W Internecie znalazłem tylko trzy: „Mój pionowy świat” jego autorstwa, „Na szczytach świata” – wywiad-rzekę, oraz stosunkowo niedawno wydaną „Kukuczka. Opowieść o najsłynniejszym polskim himalaiście” napisaną przez Dariusza Kortko i Marcina Pietraszewskiego. Ponieważ nie miałem jeszcze okazji czytać dwóch pierwszych, a ostatnią właśnie skończyłem, o niej traktuje niniejszy artykuł.
Książka z Biedronki
Dotąd nie wiedziałem nawet, że coś o Kukuczce napisano. W zatrzęsieniu różnych książek nie przyszło mi do głowy wyszukiwać coś pod tym kątem. I tutaj na pomoc przyszła Biedronka ze swoją akcją sprzedaży przecenionych książek. Nie ukrywam, że podczas praktycznie każdych zakupów tamże, regał z książkami jest tym, który na pewno odwiedzę. I tak było owego pamiętnego dnia, gdy na półce wyszperałem „Kukuczkę…” w atrakcyjnej cenie niecałych 25 złotych. Atrakcyjnej, bo mimo raczej słabego papieru jest to książka dość gruba, bogata w treść oraz zdjęcia. Tak – stanowczo zdjęcia to jedna z wielkich zalet tej książki. Jest ich mnóstwo, a łączy je jedno – chyba na każdym pojawia się sam bohater.
Bogata w zdjęcia, bogata w treści
Mimo około 400 stron (równo, jeżeli liczyć od okładki do okładki) książkę czyta się bardzo dobrze i nawet odrobinę za szybko. Nie sprawia tego wyłącznie sama postać himalaisty, ale ogromną zasługę ma tu styl pisania autorów. I zastanawiam się teraz, co mnie najbardziej w tej opowieści urzekło. Chyba to, że…
Kukuczka to był twardziel
Może właśnie odpowiedzią będzie truizm, że sam Kukuczka? Z wyglądu niepozorny brodacz z lekko wystającym brzuszkiem. Brzuszkiem, który, według opowieści jego żony, Celiny, zawsze go denerwował. Człowiek o niezwykłej jednak kondycji fizycznej oraz, a może nawet przede wszystkim, psychicznej. Który niejednokrotnie był o włos od śmierci w górach a jednak ciągle do nich wracał, kosztem swojej rodziny, zdrowia, pracy, wszystkiego poza wspinaczką. Liczyły się dla niego przede wszystkim góry, ale był także człowiekiem. Kochał rodzinę, chciał im wynagrodzić czas, w którym nie było go z bliskimi. W książce oczywiście nie opisano jego myśli – nikt ich nie znał, ale na podstawie wypowiedzi jego żony, znajomych, zapisków w pamiętniku człowiek w moim (i zarazem jego) wieku może (mam nadzieję) odtworzyć sobie jego uczucia. To, jakie musiał mieć rozterki, gdy wybierał między ukochanymi – górami i rodziną. I gdy góry wygrywały, bo coś wygrać musiało. Gdyby wybrał rodzinę, nie czytałbym tej książki – Jurek nie byłby tak sławny. Wybrał góry i dlatego mamy bohatera narodowego, a jego bliscy bardzo ciężkie, być może w jakiś sposób zmarnowane, życie. Jak to ocenić?
Po ostatniej tragedii na Nanga Parbat widziałem wysyp komentarzy celnie wyrzucających himalaistom egoizm, brak empatii, zarozumiałość i dziesiątki innych wad.
Po przeczytaniu tej książki, być może – tylko być może, bo tego rodzaju komentujący są, mam wrażenie, niereformowalni – przed wygłoszeniem (a raczej napisaniem, bo to wymaga mniej odwagi) tego rodzaju opinii ktoś zastanowi się raz jeszcze – czy ci ludzie, ginący w górach dla idei niezrozumiałej dla zwykłego śmiertelnika, mogą być w ten sposób zaszufladkowani? Z pewnością oni sami myślą o tym, co robią – dlaczego to robią, co poświęcają – dużo częściej niż tylko raz na tragedię w Himalajach.
Mam wrażenie, że takie komentarze o ich egoiźmie mogą wygłaszać wyłącznie ludzie, którzy poza sportem kanapowym nie mają żadnej innej pasji. Dla których najwyższym celem jest wypicie browarka przed telewizorem… Ale dość o tym.
Kukuczka – człowiek taki jak my
Wydaje mi się, że Kukuczka przedstawiony został w tej książce niezwykle… prawdziwie? Z jednej strony bohater dążacy do upatrzonego przez siebie celu, pożerany przez ambicję pokonania Messera. Z drugiej wrażliwa osoba, która bardzo emocjonalnie podchodziła do śmierci przyjaciół-alpinistów, kwestii osamotnionej żony i dzieci, reakcji kolegów na jego wyczyny.
Obracający się w środowisku, które, jak się okazuje, było bardzo podzielone, najeżone złymi emocjami, zazdrością – nawet ze strony najbliższych partnerów wspinaczkowych, obwiniających go za wypadki kolegów, musiał stawiać czoła nie tylko naturze, ale – być może przede wszystkim – przeciwnościom zgotowanym przez ludzi. Innych alpinistów, ale i system, w jakim przyszło mu żyć. (Więcej o interakcjach w światku wspinaczy w książce Aleksandra Lwowa „Zwyciężyć znaczy przeżyć”)
Ogólnie, jego postać wydaje się być bardzo dobrym bohaterem rozprawki maturalnej. Nie wiem dlaczego, ale w tym momencie przychodzi mi do głowy Wokulski, taki sam marzyciel, praktyczny z jednej strony i romantycznie idealistyczny z drugiej. Może nie jestem pierwszą osobą, która wpadła na ten pomysł i ktoś w liceum pisał na jego temat w tym kontekście? Z chęcią bym coś takiego przeczytał. Książka, o której dziś piszę, z pewnością będzie stanowić duży wkład do takiej pracy.
Oczywiście polecam pozycję każdemu interesującemu się alpinizmem, lubiącemu dobre biografie, amatorom unikalnych zdjęć i świetnej lektury.