(Hunter) -Kto nie siedzi ten donosi! Takie czasy... (Ja) -Prowokator! Prowokator!!
Tak mniej więcej wyglądała moja krótka „rozmowa” z liderem grupy Hunter, na której koncert mieliśmy okazję wreszcie wybrać się w ubiegły weekend z Monią. W tym wpisie będę starał się krótko opowiedzieć o przeżyciach i odczuciach związanch z występem.
Na początku, żeby nie budować napięcia, muszę powiedzieć, że na koncert grupy czekaliśmy od bardzo długiego czasu i zbieg pechowych wypadków niszczył nadarzające się okazje. W końcu się udało i mogę powiedzieć tylko tyle – było warto! A o co chodziło z tym prowokatorem? O tym pod koniec 🙂
Jak niewiele potrzeba, by o czymś napisać 🙂
Teraz jednak chciałbym się skupić nad tym, co powiedziała Monia podczas naszej rozmowy w przerwie między występem zespołu Access Denied a główną kapelą tego wieczoru – Hunterem. Otóż bardzo nieprzychylnie odnosiliśmy się do poprzedniego zespołu – nie podobało nam się głównie to, że śpiewali wyłącznie po angielsku i to jeszcze w taki sposób, że śpiew i tany wokalistki były wyłącznie dodatkiem do rytmicznej, ale jednak sztampowej, jednowymiarowej muzyki. Ot, kapela jakich wiele w Polsce i na świecie. Dziwił jednak dobór supportu do tak diametralnie różnego zespołu, jakim jest właśnie Hunter.
A jakim jest? Myślę, że przede wszystkim jest zespołem, który do bardzo fajnej muzyki, której fajność jest oczywiście bardzo subiektywna, dokładają niesamowite teksty o wymowie antywojennej, pacyfistycznej bądź po prostu „pro-człowieczej”, czyli na pierwszym miejscu stawiające Człowieczeństwo – tu specjalnie pisane dużą literą. Co ważne, chyba można powiedzieć, że ich teksty nie miałyby dziesiątej części swojej siły i uroku, jeżeli byłyby napisane w języku angielskim. Myśliwi bawią się słowem i właśnie o tym myśląc, moja żona wypowiedziała zdanie, które zapadło mi w pamięć i spowodowało napisanie tego artykułu:
„Hunter jest dla sceny rockowej tym samym co Kabaret Moralnego Niepokoju dla sceny kabaretowej”
Po usłyszeniu takiego dictum zastanawiałem się dłuższą chwilę i im więcej o tym myślałem, tym bardziej trafione wydało mi się to spostrzeżenie.
Dlaczego? Jestem fanem kabaretów. Słucham ich od dzieciństwa. Zacząłem od „Pod Egidą”, „Tey”, Fronczewskiego i innych, a obecnie bardzo podoba mi się Smile, Hrabi, czy właśnie – chyba najlepszy nich wszystkich – Kabaret Moralnego Niepokoju.
KMN ma to do siebie, że z najprostszych scenek potrafią zrobić skecz tak wielowymiarowy, że można go słuchać po kilkadziesiąt razy i za każdym razem bawić się nie gorzej niż za pierwszym razem. Odkrywać nowe znaczenia wypowiedzi, cieszyć się celnym porównaniem, uwagą czy językową ripostą. Ponadto wydaje mi się, że poruszane przez nich tematy często nie są tak proste, jakby się z początku wydawało i po głębszym zastanowieniu widać w nich drugie dno.
Bardzo podobnie, czy wręcz identycznie jest z tekstami Huntera.
Mimo, że śpiewają oni piosenki o dość ograniczonej, choć zarazem niezmiernie ważnej, tematyce, to nie robią tego w prosty sposób. Ich teksty są tak skonstruowane, że słuchając ma się te same odczucia co w przypadku skeczy KMN – nie da się ogarnąć ich w pełni za pierwszym, drugim czy piątym razem. Odsłuchanie każdej z płyt to dziesiątki czy setki godzin podczas których połączenie niesamowitej muzyki z poruszającymi tekstami bombarduje nasze umysły, wzbudzając w nich niesamowite emocje (cóż za hiperbole dziś sadzę, widać, że wczuwam się w to co piszę 🙂 ).
A przecież człowieka napędzają emocje.
Pewne szczególne wydarzenia potrafią naładować uczuciami pozytywnymi lub negatywnymi – truizmy wypisuję, wiem. Ten koncert jednak dał mi tak wielki zastrzyk endorfin, że nie mogłem siedzieć cicho i musiałem choćby wspomnieć o tej niesamowitej robocie, jaką wykonują „Myśliwi”. To, co na płytach w połączeniu z ich osobistą energią na scenie, zaangażowaniem w ten koncert, nawiązanym kontakcie z publicznością, ich dbałością o drobne szczegóły, to wszystko naprawdę wiele mówi o muzykach z Huntera i wystawia im naprawdę ładną laurkę.
Stare dziadki?
Sam koncert trwał bardzo długo. „Stare dziadki” pokazali młodej publiczności i wielu młodszym wykonawcom jak powinien wyglądać występ zespołu metalowego. Bis to nie była jakaś tam piosenka na odczepnego, a naprawdę megamocne uderzenie, nokautujące widzów i powodujące autentyczne i szczere skandowanie jednego słowa: „dziękujemy”. Przyłączyłem się do tych krzyków, bo naprawdę czułem, że oni poświęcili nam tyle siebie, że to najmniejsze, co mogłem zrobić.
Polecam Huntera. Zapoznajcie się z ich płytami. Zacznijcie sobie od Spotify – są tam, można ich posłuchać „za darmo”. Wsłuchajcie się w teksty, poczujcie muzykę, pomyślcie o tym, co chłopaki chcą nam przekazać. Idźcie na koncert i powiedzcie mi – czy się myliłem? Daję sobie obciąć włosy, że nie.
Ach – miałem opowiedzieć, dlaczego zacząłem tym krótkim dialogiem. Otóż stanowiliśmy z Monią pierwszą linię osób, które nie usiadły na prośbę frontmana grupy. Z tej okazji miałem możliwość zamienić kilka słów, które wzbudziły we mnie jeszcze większą sympatię do kapeli i mimo, że z pozoru mogą one wyglądać na niemalże kłótnię, to była to bardzo fajna i luzacka wymiana kilku zdań. Fajne przeżycie 🙂
Chciałem kontynuować ten wpis. Opowiedzieć o moich przemyśleniach dotyczących „dobrej” muzyki i tym podobnych rzeczach, ale doszedłem do wniosku, że to nie ma sensu. Każdy ma swoje pojęcie „dobroci” i nie mnie przekonywać, że akurat moje jest mojsze niż twojsze. Chciałbym tylko namówić Cię do spróbowania czegoś innego. To akurat jest coś, co odkryłem kilka lat temu – nie ma sensu szufladkować się i zamykać na inne rodzaje muzyki. Próbuj nowości, a co jakiś czas odkryjesz perełkę, która bardzo Cię zaskoczy. Mogę mieć tylko nadzieję, że ten wpis zachęci Cię do spróbowania właśnie Huntera. Uważam, że naprawdę warto – zarówno dla Ciebie, abyś doświadczył wspaniałej muzyki i przejmujących tekstów, ale także i dla nich – bo widać, że robią coś, w co wierzą, a takich ludzi należy szanować i doceniać.
Uziemienie publiczności to był słaby zabieg, uważam że był test, na ile gówniarstwo jest odporne na manipulację. Testu nie przeszło, za to naćpanych gości w tłumie widziałem z 50 %
Hunter wspaniały, dokładny, dbający o detale. Dźwięk jak na Parlament, jeden z lepszych klubów w 3M, często lepszy od B90 słaby. głośno, ale bez mocy, dołu i selektywności.
Poszedłem na koncert z nadzieją że gówniarze rozumieją teksty. Patrząc na naćpanych agresywnych gości pożegnałem się z iluzją ,że rockowa młodzież uratuje ten kraj
POzdrawiam wszystkich 40+ z tego koncertu
Dziękuję za komentarz. Nie wiem, z czego wynikało uziemienie – myśmy w każdym razie stali i patrzyli się z uśmiechem na leżących do góry nogami ludzi 🙂 Powiem szczerze, że nie oceniałem tak tego jak opisujesz – ale tylko do tej pory. Po Twoim komentarzu, to rzeczywiście publiczność być może pozostawiała co nieco do życzenia, ale my przyszliśmy tam tylko i wyłącznie dla Huntera – współsłuchaczy się nie wybiera i w takich przypadkach po prostu się odcięliśmy, stając trochę z boku. Najbardziej podobał mi się na tym koncercie sam Hunter, bo czułem, że naprawdę dają dużo z siebie – dlatego właśnie postanowiłem im choć trochę podziękować tym wpisem. Mam nadzieję, że mi się to udało 🙂 Pozdrawiam, do następnego koncertu 🙂