Wpis skopiowany z mojego profilu na portalu Facebook, notka z 09.02.2017
Wczoraj dojechaliśmy szczęśliwie do Fresno. Stamtąd do Yosemite, następnego etapu naszej podróży, już tylko chwila. Jednak po mokrym dniu w parku sekwoi zdecydowaliśmy, że dość tego i… zamiast na Yosemite skierowaliśmy się w stronę ciepłego Los Angeles. To był doskonały wybór. Dziś Yosemite tonie w deszczu, zaś tutaj… poezja. Ciepło, słonecznie i bez najmniejszego pośpiechu, a w dodatku w domku oddalonym o 30 kroków od ogromnej plaży pacyficznej 🙂 Nie mogło być lepiej 🙂
1 z 11

Tutaj mają radio na wszystko - to akurat puszcza tylko piosenki Pearl Jam. Są też Elvisy, GratefulDeady i wiele, wiele innych. Choć akurat ja najbardziej lubię Ozzy's 🙂

Ciepły jak nasz Bałtyk w lipcu (a może i cieplejszy). Fale ogromne i porywające. Chyba nie zdecyduję się na kąpiel 🙂

Spacer plażą w oczekiwaniu na wysprzątanie domku doprowadził nas do takiego oto nadbrzeża kanału. Nic specjalnego, ale w Ameryce, więc postuję:P