Wpis skopiowany z mojego profilu na portalu Facebook, notka z 01.03.2017
Jako, że od przyjazdu nie mogę jeszcze jeździć rowerem, do pracy docieram środkami komunikacji miejskiej.
Jazda to niekończące się pasmo niespodzianek. A to człowiek może przeczytać o ciekawym performansie o wiele mówiącym tytule „Północ nie jest południem”, a to powąchać w jaki sposób ludzie postrzegają pojęcie higieny, poprzytulać się do nieznajomych, a czasami poczuć oddech nowo poznanej osoby na twarzy, posłuchać pouczających przypowiastek w rodzaju:
„bo teraz to wszystko niezdrowe. Ja, proszę pani, to kupuję w Piotrze i Pawle taką pietruszkę ekologiczną i z masełkiem na chlebek – bardzo pyszne, naprawdę polecam spróbować”
czy nawet doświadczyć jak pysznie jest być traktowanym przez motorniczego jak worek ziemniaków.
Zabawa przednia i naprawdę się zastanawiam, jak mogłem wcześniej pocić się przez godzinę, przejeżdżając w tym czasie 25 czy 30 kilometrów, zamiast stać jak król w ciepłym tramwaju, jadąc 15 kilometrów w tym samym czasie.
Jak mi się chce tego roweru…