Wpis skopiowany z mojego profilu na portalu Facebook, notka z 10.02.2016
Gdy pojawiają się dzieci, pojawiają się też gry. W miarę jak dzieciaki rosną, gry także robią się coraz bardziej „dorosłe”. Duża część ludzi spytana o gry planszowe odpowie – Chińczyk, Monopol (czy też Bankrut), ewentualnie nieśmiertelne szachy. Oczywiście, wszystkie one mają swoje zalety, ale mają też i wady – są tak popularne, że aż czasem nudne. Tymczasem, nie tak dużo trzeba, aby odkryć świat planszówek w innym, nowoczesnym wydaniu. Czasem takim bodźcem jest kolega nimi zafascynowany (ja miałem to szczęście i pracowałem przez jakiś czas z Łukaszem Dobrowolskim – dzięki za wspólne sesje 🙂 ), czasem zauważysz znajomych grających w Dobble (nie planszówka, ale także super, dzięki Wiktor) – zobaczysz jakie to fajne i za chwilę sam w to wsiąkniesz.
Gier planszowych jest bez liku – od prostych, po mega skomplikowane, dla każdego coś miłego i chyba tak naprawdę liczba kompanów oraz czas stanowi istotne ograniczenie zabawy. W moim przypadku liczba osób, z którymi mogę zagrać wynosi 2.5 – Marysia czasem potrafi znudzić się w środku zabawy, ale nie przeszkadza nam to toczyć wspaniałych batalii.
Ostatnio na topie jest gra Carcassone. Światowy hit roku 2001 dopiero niedawno zawitał do naszego mieszkania. Kupiliśmy podstawową wersję i tak nas to wciągnęło, że teraz mamy już dwa dodatki i pewnie na tym się nie skończy. W Carcassone fajne jest to, że na święta graliśmy nawet trzema pokoleniami – ja, mój tata i dziewczynki, a zabawa była prześwietna.
Zasady są proste, gra bardzo ładnie wykonana (ulubieńcami dziewczynek są figurki świnek – rym 🙂 ), a możliwości ułożenia planszy praktycznie nieskończone. Rozgrywka zajmuje od 40 minut do ponad godziny – w zależności od ilości dodatków i naprawdę polecam ją wszystkim, którzy chcieliby spędzić czas w miłym towarzystwie na czymś innym niż oglądanie telewizji.
W czasie pisania tego tekstu Maria miała ok. trzy i pół roku, a Olga siedem lat.