Przesadzam. Komiczna na pewno nie była, ale o tym za chwilę. Jak pewnie wiesz, Odyseja Kosmiczna 2001 i 2010 to filmy S-F zbierające bardzo dobre recenzje nawet i teraz, gdy poziom efektów specjalnych nowych filmów wbija w siedzenie. W Odysei, jeżeli patrzyć na nie przez pryzmat teraźniejszości, efektów specjalnych praktycznie nie ma, a jednak filmy trzymają w napięciu i ogląda się je z prawdziwą przyjemnością, okraszoną jednak pewną dozą niepewności – o co tak w ogóle chodzi? Szczególnie dotyczy to części pierwszej – czyli roku 2001. Jej końcówka jest naprawdę enigmatyczna i dużo czasu spędziłem na zastanawianiu się nad nią. Tym bardziej ucieszyłem się, gdy niedawno wpadły mi w ręce cztery audiobooki czytane przez lektora (amatora ale na naprawdę wysokim poziomie) z blogu http://poczytajmimako.blogspot.com/.
Jako, że moje dojazdy do pracy to codziennie prawie dwie godziny słuchania książek, pierwsza część poszła naprawdę szybko i byłem nią zachwycony. Dowiedziałem się też, że książka powstawała równolegle z filmem i twórcy obu form (czyli Kubrick i Clark) konsultowali się ze sobą w sprawach fabuły. Mina zrzedła mi jednak już na początku drugiej części, gdy okazuje się, że książka została zmieniona tak, żeby odpowiadała wersji kinowej! Czyli, np. w książce 2001 celem misji jest Japetus – księżyc Saturna, a w filmie to Jowisz. W książce 2010 odniesienia do części poprzedniej są odniesieniami do wersji kinowej! Gdy to usłyszałem, byłem tak zawiedziony, że trudno byłoby mi opisać moje dokładne uczucia w tamtej chwili – najbardziej trafne to chyba „zawiedziony” i „zdenerwowany”.
Ale ok – mimo wszystko 2010 trzyma poziom części pierwszej. Największą zaletą obu części jest to, że czasem S-F przeradza się nawet lekko w horror – co bardzo, bardzo mi się podobało, bo odczucia i sposób w jaki buduje je autor, są naprawdę świetne.
Gdybym nie był taki zniesmaczony opisaną wyżej zamianą, to oceniłbym te dwie części naprawdę bardzo wysoko. Uważam, że warto je przeczytać i powinien to zrobić każdy, komu podobał się film i/lub kto lubi powieści S-F.
Smaczku książkom dodają próby opisana przyszłości (pierwsza część była pisana w latach 60, druga na początku lat 80 ubiegłego wieku) 🙂 Naprawdę fajnie poczytać i porównać z tym, co mamy teraz 🙂
I tak naprawdę cieszyłbym się, gdyby Clark napisał tylko te dwie części. Kolejne, czyli 2061 oraz 3001 były już naprawdę niepotrzebne i tylko niszczą dobre wrażenie swoich poprzedników. Opowieść z dobrego S-F z naprawdę ciekawym pomysłem, staje się trochę kryminałem w przyszłości, trochę nie wiem czym – czytając szczególnie ostatnią część miałem wrażenie, że sam autor nie ma pomysłu na tę książkę. Co ciekawe – wcześniej czytałem negatywne recenzje tych książek i nie wierzyłem, że będzie aż tak źle – ale było 🙁
Zatem 2061 to kryminał w przyszłości – jeżeli ktoś nie nastawiałby się na nic więcej, to nawet całkiem znośny. Jeżeli jednak masz chęć na kontynuację poprzednich części, zawiedziesz się srodze.
Za to 3001 to już kwintesencja bylejakości. Co ciekawe, wątek główny (?) jest zbieżny z „Powrotem z gwiazd” Lema i obiektywnie powiem, że polski twórca jest dużo bardziej przekonujący w swojej powieści i jeżeli miałbym wybrać jedną z nich, nie wahałbym się ani chwili.
To chyba tyle – może trochę chaotycznie, ale mam nadzieję, że zrozumiale. Podsumowując, zgodnie ze skalą ocen przyjętą w poprzednim wpisie:
2001: 9/10
2010: 9/10 (pomijam zmianę fabuły) lub 7/10 (jeżeli nie odpuszczę)
2061: 5/10 (jeżeli ktoś lubi kryminały, to może więcej)
3001: 4/10 (naprawdę, zamiast tego przeczytaj raz jeszcze Powrót z gwiazd)